Gdy wstałam, za oknem było jeszcze ciemno. Nie chciało mi się iść do szkoły. Jednak dziwnym trafem poczułam, że dzisiejszy dzień będzie inny. Jak co dzień zajęłam się tym, czym zwykle. Nie miałam już dużo czasu, więc w pośpiechu wzięłam plecak i wyszłam z domu. Na dworze było bardzo zimno, a droga była cała w śniegu. Podczas spaceru bardzo mi się nudziło, postanowiłam więc pomyśleć o tym, co będę robić po powrocie z zajęć. Z zamyślenia wyrwał mnie jadący na sygnale wóz strażacki. Pobiegłam w kierunku jadącego pojazdu.
Jak się okazało wóz zaparkował koło szkoły. Chwilę później wybiegło z niego czterech strażaków. Jeden z nich niósł bardzo długą drabinę o wysokości około dwóch pięter. Gdy się odwróciłam, moim oczom ukazał się tłum przyglądający się akcji ściągania kota z drzewa. Kot miał zielone oczy oraz gęste rude futro, a na końcu łap wysuwały się ostre i długie pazury. Najwidoczniej kotek nie chciał zejść na ziemię. Był wściekły i przy nadarzającej się okazji wskoczył na strażaka, który próbował go uratować. Kot okazał się szybki jak błyskawica i umknął w głąb konarów drzewa tak wysoko, że ledwo można było go dostrzec. Strażacy próbowali przeróżnych metod, jednak nie przyniosło to żadnych skutków, więc postanowili przekupić kociaka jedzeniem. Ochotnik wspiął się po drabinie, a następnie ostrożnie zaczął przesuwać się po gałęzi. Gdy kot zainteresował się smakołykami, zaczął podążać w jego stronę, a wtedy strażak zaczął się oddalać. Tym sposobem sprowadził go na ziemię. Nauczyciele i uczniowie zaczęli dziękować bohaterom.
Po namyśle kot położył się na ziemi i zasnął. Wkrótce pojawiła się pani ze schroniska. Zwierzak zaczął syczeć na nią. Zwinnym ruchem wyrwał się z jej rąk i pobiegł w nieznanym kierunku. Okazało się, że tylko czekał na opuszczenie przez nią terenu szkoły.
Najgorszy moment tego dnia był wtedy, gdy strażacy odjechali i wróciliśmy do szkoły. Na lekcjach nie mogłam się skupić, ponieważ cały czas miałam w głowie obraz tej sytuacji. Tak się złożyło, że tego dnia miałam sprawdzian, a to absolutnie nie pomogło. Do dziś nikt nie wie, co się stało z kotkiem. Mam nadzieję, że znalazł kochających właścicieli.
Emilia Gajewska